Sens życia – Opowiadanie

Opowiadanie "Sens życia"

Budzik zadzwonił zbyt wcześnie. Próbowałam go uciszyć, ale nie mogłam trafić w przycisk odpowiadający za wyłączenie dźwięku. Metaliczny odgłos świdrował w mojej głowie i uniemożliwiał dalszy sen. Nagle wyprostowałam się i mocnym ruchem uciszyłam dźwięk budzika. Spojrzałam na wskazówki zegara. Do rozpoczęcia kolejnego dnia pracy została ponad godzina. Przeciągnęłam się i postanowiłam nie przedłużać  momentu wstania z łóżka.

– Im szybciej, tym lepiej – powtarzałam przy różnych okazjach.

Nie lubiłam wczesnego wstawania, ale kochałam swoją pracę. I kochałam pieniądze, które w szybkim tempie pomnażałam na koncie oszczędnościowym. Zwiększająca się ilość zer dopingowała mnie do jeszcze większego wysiłku. Czasami, w chwilach przerwy, otwierałam bankową aplikację i spoglądałam na środki pieniężne, które do tej pory zgromadziłam. Cieszyło mnie to. I przede wszystkim napawało dumą. Do wszystkiego doszłam sama. Bez koneksji, znajomości, poklepywania po plecach. Pochodziłam z małej miejscowości koło Leszna w Wielkopolsce. Do Warszawy  przyjechałam na studia i już tam zostałam. Zachwycał mnie pęd tego miasta, ale też anonimowość ludzi. W mojej rodzinnej miejscowości nie było ani jednego, ani drugiego. Każdy o każdym wiedział wszystko. W domu było biednie. Kiedy zmarł ojciec postanowiłam, że nigdy nie zabraknie mi pieniędzy. Wierzyłam, że to one dają szczęście. Dlatego nie oglądając się za siebie,  wsiadłam do pociągu. Tęsknotę za matką szybka zagłuszyła chęć zarabiania pieniędzy. Tylko czasami zarzucałam sobie, że zupełnie zapominam o samotnej rodzicielce. Wierzyłam jednak, że jeśli prześlę jej uczciwie zarobione pieniądze, ucieszy ją to bardziej niż moja obecność.

– Mamo opłać rachunki, kup sobie coś ładnego. Ja niedługo przyjadę – obiecywałam, choć były to obietnice bez pokrycia.

Sąsiedzi zazdrościli jej pracowitej i zdolnej córki, ona jednak wolała mnie mieć przy sobie. Jej argumenty jednak nie trafiały na podatny grunt. Zatraciłam się w pracy. Byłam jak maszyna wykonująca konkretne czynności, byle więcej, byle szybciej. W Warszawie nie miałam przyjaciół, znajomych. Szkoda mi było czasu na wieczorne wyjścia czy rozmowy o niczym. Odpoczywałam sprzątając wynajęte mieszkanie czy przygotowując obiady na kolejne dni pracy. Byłam doskonale zorganizowana. Nie chciałam, by przyziemne czynności zakłócały mój pęd ku karierze i zarabianiu pieniędzy. Do domu przyjeżdżałam coraz rzadziej.

Tłumaczyłam się odległością, obowiązkami zawodowymi i wyimaginowanymi znajomościami. Raz w miesiącu pozwalałam sobie na więcej. Wybierałam jakąś drogą warszawską restaurację i jadłam tam kolację. Zawsze zamawiałam kieliszek czerwonego wina, by uczcić kolejny miesiąc ciężkiej pracy. Samotność nigdy mi nie doskwierała, jednak gdy spoglądałam na pary siedzące niedaleko, czułam niewielkie ukłucie żalu. Szybko to jednak mijało. Mój pracoholizm doprowadził do tego, że ostatnie Święta Bożego Narodzenia spędziłam w Warszawie. Mama nie mogła zrozumieć mojego postępowania.

– Córeczko, nie możesz całego życia poświęcić pracy. To są święta rodzinne. Tęsknię za Tobą – słyszałam wzruszenie i smutek w głosie mamy, gdy komunikowałam jej decyzję.

Dwa miesiące później wydarzyła się tragedia. Mama zginęła w wypadku samochodowym. Chciała mi zrobić niespodziankę i odwiedzić mnie w stolicy. Była raczej niedzielnym kierowcą, jednak to zmęczenie zrobiło swoje. Zasnęła za kierownicą i uderzyła w betonowy mur. Do dziś rozbrzmiewają mi słowa wujka Marka, który zadzwonił z tą hiobową wieścią.

– Twoja mama miała wypadek, jechała do Ciebie.

Telefon wypadł mi z ręki. Nie słyszałam ostatnich słów. Poczułam przejmujący ból w piersi. Nagle zrozumiałam, jak wielką egoistką byłam.

Dziś jestem zupełnie inna. Wróciłam do domu. Każdy kąt, mebel, przedmiot przypominał mi ukochaną mamę. Nie doceniałam jej miłości, poświęcenia i dobroci. Nie byłam przy niej po śmierci taty, a to wtedy potrzebowała mnie najbardziej. Rzuciłam pracę w korporacji i warszawskie życie. Z perspektywy czasu widzę, że niewiele zyskałam żyjąc w stolicy. Zrozumiałam też, że pieniądze są tylko mało wartościowym środkiem płatniczym. Za zarobione pieniądze wyremontowałam rodzinny dom. Znalazłam spokojną, choć nie tak dobrze płatną pracę. Cieszę się codziennością. Powoli otwieram na ludzi. Jestem sama, ale nie samotna. Codziennie odwiedzam grób rodziców i nadrabiam zaległości w rozmowie. Poświęcam im swój czas.

– Mamo, jestem blisko, tak jak chciałaś.

Tekst zewnętrzny, artykuł sponsorowany

Czytelniku pamiętaj:
Niniejszy artykuł ma wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowi poradnika w rozumieniu prawa. Zawarte w nim treści mają na celu dostarczenie ogólnych informacji i nie mogą być traktowane jako fachowe porady lub opinie. Każdorazowo przed podejmowaniem jakichkolwiek działań na podstawie informacji zawartych w artykule, skonsultuj się ze specjalistami lub osobami posiadającymi odpowiednie uprawnienia. Autor artykułu oraz wydawca strony nie ponosi żadnej odpowiedzialności za ewentualne działania podejmowane na podstawie informacji zawartych w artykule.

Dodaj komentarz

Follow us

Don't be shy, get in touch. We love meeting interesting people and making new friends.

Most popular

Most discussed